„OSTATNIE KUSZENIE CHRYSTUSA” film Martina

„OSTATNIE KUSZENIE CHRYSTUSA” film Martina

„OSTATNIE KUSZENIE CHRYSTUSA” film Martina Scorsese
autorem artykułu jest Dorota Oyrzanowska

Premiera rok 1988

Film „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Martina Scorsese, wyrasta z poszukiwania wiary, z buntu przeciw światu i przeciw sentymentalnym wyobrażeniom religijnym. Osądzanie go z punktu widzenia nauki Kościoła rozmija się z jego koncepcją. Adresatem filmu jest przeciętny człowiek z ulicy, który nie wierzy w inne wyzwolenie niż drogą przemocy, w inną miłość niż seksualna. Filmowy Jezus jest bliski tym, którym nie jest obce wietnamskie piekło. Nie przypadkiem gra go Willem Defoe (sierżant z Plutonu – Stowne’a). Innymi bohaterami tej „Ewangelii” są: Judasz (Harvey Keitel), zelota – rewolucjonista, który wierzy, że Jezus stanie na czele powstania, i Maria Magdalena (Barbara Hashley), która kochała się w Jezusie od dzieciństwa, a odtrącona – została prostytutką, pozostawiając Jezusa w poczuciu winy, które nie opuszcza go nawet na Krzyżu.
„Ostatnie kuszenie Chrystusa” jest dziełem artystycznym, inspirowanym tematyką religijną, ukazującym konflikt postaw i wartości. Martin Scorsese, reżyser „Ostatniego kuszenia Chrystusa”, tworząc swój film miał poczucie kontrowersyjności przedstawienia tematyki Męki Pańskiej w stosunku do Pisma Świętego. We wstępie umieścił on odautorskie zastrzeżenie: „ Film ten nie jest oparty na Ewangelii, lecz na fabularnym zgłębieniu tego odwiecznego duchowego konfliktu”. Scorsese bardzo często nadmieniał w swoich licznych wywiadach, jak wielki wpływ wywarło w dzieciństwie i młodości na jego osobowość, wychowanie katolickie. Wydaje mi się zatem, że oskarżenie go o realizację filmu o wymowie antyreligijnej mija się z prawdą.
„Ostatnie kuszenie Chrystusa” to również próba pytania o potrzebę transcendencji w świecie, który stara się być alternatywą raju. „Oto droga, która nadejdzie Zbawiciel – mówi do Jezusa Szatan w ostatniej sekwencji filmu, prowadząc go w stronę ukochanych kobiet – Z ramion w ramiona. Od syna do syna. Oto droga”. Jaki sens ma heroizm? Czy nie należy uznać, że rzeczą człowieka jest doczesne szczęście?
Pierwowzór literacki filmu Scorsese pochodzi z kręgu chrześcijaństwa greckiego, a więc i tym można tłumaczyć jego apokryficzny charakter. Apokryfy w religijności bizantyjskiej są bardziej obecne niż na zachodzie. Obok kanonicznych tekstów Ewangelii – na Wschodzie krąży wiele opowieści o Chrystusie, w które ludzie wierzą, świadomi, że nie są one treścią podana do wierzenia przez Kościół. Z tego ducha wyrasta film Scorsese. Dla tych, którzy dobrze znają Ewangelię, „Ostatnie kuszenie Chrystusa” jest dziełem śmiało przedstawiającym hipotezę, której sens jest głęboko zgodny z myślą chrześcijańską. Zgodny przez ukazanie wolnego wyboru Chrystusa, który może nie przyjąć ofiary i nie dokonać odkupienia. Dla ludzi od chrześcijaństwa dalekich „Ostatnie kuszenie Chrystusa” może być utworem konfudującym.

Martin Scorsese: „ Ten film to mój akt wiary, w którym staram się wytłumaczyć boskość Jezusa – człowieka, kogoś, z kim można usiąść do stołu, zjeść obiad”. Reżyser przedstawił Jezusa, na przekór jego bezpłciowemu wizerunkowi ze świętych obrazów. Nasze życie ma charakter tragedii. Otrzymaliśmy je od Opatrzności, by je stracić w dzień śmierci. Otóż Bóg w religii chrześcijańskiej niejako nas przeprasza. Sam zostaje człowiekiem i umiera w sposób okrutny, bardziej okrutny niż wielu z nas. Jednocześnie wzywa ludzkość by miała zaufanie do przyszłości jaką przewiduje porządek świata. Ten charakter Jezusa został zaniedbany przez obyczaje kościelne, które przedstawiają go jako nieziemską postać nadprzyrodzoną, rodzaj super - szamana. Co niweczy w gruncie rzeczy, wielka myśl o podobieństwie Jezusa do każdego z ludzi. Ewangelia raz po raz o niej przypomina. Pokazuje nam Jezusa zmęczonego, w depresji a nawet w rozpaczy, gdy na krzyżu wydaje mu się, że Bóg go opuścił. Jest to uczucie znane prawie każdemu człowiekowi. I owo podkreślenie znaczenia człowieczeństwa Jezusa jest właściwą treścią filmu, który rozwija różne możliwości i konsekwencje sytuacji ludzkiej Jezusa. Mógł się ocalić, mógł żyć banalnie, jak wielu innych, ale jednak zdecydował się poświęcić dla swojej misji. Każdy kto w taki sposób rozumie Ewangelię, nie może mieć pretensji do filmu. Jest w nim jeszcze coś. Scena niczym z obrazów Bosch’a. Mam na myśli Golgotę. Ludzie urągający Jezusowi, śmiejący się z niego i rozpaczający nad nim. Scorsese pokazuje ich z wysokości krzyża, z punktu widzenia Jezusa, z głębokim współczuciem. Ten jeden obraz zbawia cały film.


--
Dorota Oyrzanowska
www.d-art.pl
glorious@glorious.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zobacz takze:
Uwierz w siebie
Gra browserska online GOTYX obchodzi swoje 5 urodziny
Marketing w wyszukiwarkach internetowych
Duch Australii
Grając na własnych emocjach